Kilka słów o highlighterach, czyli jak rozświetlić twarz?
Czy dodatkowy kosmetyk przyda się do makijażu, który przede wszystkim stawia na matowość albo jest robiony latem, przy wysokich temperaturach, czyli przy ryzyku szybkiego pocenia się skóry. Jedni zapewne powiedzą, że to strata pieniędzy, drudzy zaś dostrzegą potencjał rozświetlacza. Można go zatem albo nienawidzić, albo kochać.
Zalety highlightera
Rozświetlacz z samej definicji ma na celu nadać twarzy błysku, czyli – w domyśle – świeżego wyglądu. Nakłada się go pod łuk brwiowy, nad górną wargą ust przy tzw. łuku Amora, w kąciki oczu oraz, oczywiście, na kości policzkowe, tuż nad bronzerem, z którym bardzo ładnie się komponuje i dzięki temu dobrze konturuje twarz.
Nie taki diabeł straszny, jak go malują
Wydawać by się mogło, że w kontakcie ze słońcem użycie rozświetlacza nie ma większego sensu, zwłaszcza dla osób, które dążą do matowego efektu. Tymczasem highlighter, zaaplikowany w rozsądnej ilości, czyli niezbyt nachalnie, jest w stanie odbić padające na twarz promienie słoneczne i dodać oczekiwanego błysku. A jeśli dodać do tego dobry utrwalacz makijażu, to nawet w obliczu potu nie powinno być wielkiej tragedii.
Wieczorowa stylizacja
Na szczęście (lub nieszczęście) słońce nie zawsze pojawia się na niebie, a też my nie zawsze przebywamy na zewnątrz. Zdarza się przecież – i to całkiem często – że różnego rodzaju uroczystości czy bankiety odbywają się pod dachem jakiegoś budynku, gdzie można liczyć na większe lub mniejsze oświetlenie. Rozświetlacz z pewnością dopełni wieczorowy makijaż, promieniejąc w blasku fleszy oraz lamp. Nikt nie przejdzie obok takiego make-upu obojętnie.